[2] ''Pomogę ci.''


poniedziałek, 2 grudnia 2013

6 dzień, dziennik Willow Jenks

Nie pisałam aż dwa dni. Wybacz, ale byłam mega zajęta, musiałam wszystko przemyśleć, ale tylko się pogrążam. Amber, moja najlepsza przyjaciółka nic, a nic się nie zmieniła. Wciąż jest tą samą głupiutką blondynką. Przez całe spotkanie gadała tylko o modzie. Co jest teraz na topie, gdzie są wyprzedaże, jedna wielka nuda. Nie zapytała się co u mnie, jak się czuję albo chociaż co myślę na temat pogody. Nic kurwa. Gadała tylko o sobie. W sumie jak zwykle... Ja tylko siedziałam, wzrok miała wbity w podłogę i przeklinałam ją w myślach. Jedno co mądre powiedziała to, że na następne spotkanie przyprowadzi Patricię. Ohh, jak ja za nią tęsknie. Ona jedna mnie rozumiała, rozumie i zrozumie. Jest nieco pyskata i ma swoje wady, ale ją bardzo kocham jako przyjaciółkę, rzecz jasna. 

Dziewczyna siedziała w "salonie" i pisała w swoim notesie. Minął tydzień, a ona jeszcze się nie odezwała. Nawet piśnięcia, nic.

- Hej, hej. - usłyszała. Willow przeszedł dreszcz na myśl, że to Louis. Jej serce szybciej zaczęło bić, jakby chciało wyjść z klatki piersiowej. Powoli zamknęła zeszyt i już chciała wstać, ale dłoń na jej ramieniu ją zatrzymała. Podniosła wzrok i zobaczyła blondyna z ciemnymi odrostami. To nie był Louis. - Jestem Niall, a ty? Jesteś nowa, prawda?

Dziewczyna niepewnie pokiwała głową. Spojrzała w jego niebieskie jak morze oczy, a on spojrzał w jej zielone kocie oczy. Obaj się rozpłynęli.

Po chwili chłopak usiadł koło niej. - Co robisz? - pokazała mu notes i długopis. - Jak masz na imię?

Nie odpowiedziała.

- Czemu nic nie mówisz?

Poruszyła ramionami.

- Boisz się mnie?

To pytanie ją zaskoczyło. Oczywiście, że nie. No może trochę, bo go nie zna. Nie wie kto to jest, kim jest, co tu robi. Zna tylko imię. Niall wydawał się miły, bardzo miły. Chyba może mu zaufać?

Potrząsnęła głową.

- Pomogę ci.

Willow popatrzyła na niego i zmarszczyła brwi.

- Wiem jak to jest. Obwiniasz cały świat, bo tutaj trafiłaś. Nie wiem dlaczego tutaj jesteś, ale chcę ci pomóc. Ja tutaj jestem, bo mam problemy z odżywianiem. Mam bulimię. Tak, tak, tak to bardziej choroba którą mają dziewczyny. - przełknęła głośno ślinę, przecież ona dlatego tutaj jest. - Ale ciiii... - zaśmiał się. - Gdy tutaj przyszedłem nie miałem nikogo. Pielęgniarki nie opuszczali mnie na krok, dosłownie. Nawet gdy spałem, jedna była w moim pokoju i patrzała na mnie. To było krępujące, ale teraz jest już trochę dobrze. Postaram ci pomóc, musisz mi tylko zaufać.

Wciąż gapiła się na niego, nie zmieniła wyrazu twarzy nawet na moment.

- Ugh, wybacz. Narzucam się, prawda? Chcę, żebyś mi zaufała, a mnie nawet nie znasz. Może ci trochę o sobie opowiem, co?

To nawet nie był taki zły pomysł. Willow lekko się uśmiechnęła.

- Więc tak, jestem Niall, ale to już wiesz. Urodziłem się w Irlandii dokładniej to w Mullingar. Pierwszy raz zafarbowałem włosy gdy miałem 12 lat na blond. Spodobało mi się to i farbuję cały czas, widzisz? - wskazał na swoje włosy. - Kocham piłkę nożną i golfa. Moją pasją jest muzyka. Umiem grać na gitarze, nawet bardzo dobrze i umiem śpiewać. Nie, to żebym się przechwalał. - machnął ręką i puścił do niej oczko. - Chodziłem do szkoły dla chłopców, dziwne co nie.  Kłopoty z odżywianiem zaczęły się gdy skończyłem 15 lat, czyli 4 lata temu. Wszystko co zjadłem, ummm.... no wiesz, zwracałem.... Chciałem mieć doskonałą figurę, baba ze mnie, wiem, więc tak robiłem, ale mama mnie przyłapała.  - to dokładnie jak ja, pomyślała. - Zaniepokoiła się, bo zobaczyła też moje ciało. Byłem chodzącym wieszakiem. Nie umiałem przestać tego nie robić, chociaż jej to obiecałem. Gdy po raz drugi mnie przyłapała wysłała mnie tutaj. Sądziła, że mi pomogą i racja. Czuję się o wiele lepiej niż przedtem. Jedyna osoba która mnie wspierała i wspiera nadal to Liam. On jest moim najlepszym przyjacielem pod słońcem, ale ostatnio go tu nie ma...- Willow musnęła palcami jego dłoń i uśmiechnęła się pocieszająco.

Było jej go żal. Dobrze wiedziała, przez co przechodził. Coś w jej sercu pękło, nie wiedziała jak zareagować. Też chciała o sobie opowiedzieć, ale czy to nie za wcześnie. Zazwyczaj jak zaczęła się otwierać na ludzi ktoś musiał ją skrzywdzić. Była naiwna i nie mogła nic z tym zrobić.

Poznałam dzisiaj Nialla, fajny gościu. Choruje na to samo co ja, dlaczego nie mogę być z nim w pokoju? No dlaczego? On ni z jabłka ni z pietruszki zaoferował mi pomoc. Czy to nie jest miłe? Ale nie wiem czy mogę mu zaufać, po prostu się boję. Boję się, że mnie zrani jak inni. Mam lekkie problemy z zaufaniem... Powiedział, że będzie mnie wspierał, mimo iż on nawet mnie nie zna. Nie wie jak mam na imię, co tu robię, jak się tu znalazłam... To wspaniałe, prawda? Opowiedział mi swoją historię, zaufał mi, to czemu ja nie mogę spróbować? Jutro się nie spotkamy, bo mam jakieś tam badania, ugh. Cieszę się, że nie zobaczył moich bandaży. Miałam sweterek, więc nie było tak źle. To dzieje się zbyt szybko, nieprawdaż? Zbyt szybko, ale nie narzekam. Choć przez chwilę zapomniałam o smutkach... Zastanawia mnie gdzie Louis, jest twardo po 8, a go nie ma. Dziwne.

Willow podskoczyła gdy usłyszała krzyki za drzwiami, rozbijające się szyby. Czekaj, co? Zerwała się szybko na równe nogi i podeszła do drzwi. Lekko je uchyliła i wyjrzała. Zobaczyła Louisa rzucającego wszystkie rzeczy. Szafki, stołki, wazony... Cały personel próbował go uspokoić, ale na nic. Nie dał do siebie podejść, wymachiwał rękami, a w jego oczach pojawiła się złość. Wszyscy powychodzili z pokojów i przyglądali się zszokowani.