6 dzień, dziennik Willow Jenks
Nie pisałam aż dwa dni. Wybacz, ale byłam mega zajęta, musiałam wszystko przemyśleć, ale tylko się pogrążam. Amber, moja najlepsza przyjaciółka nic, a nic się nie zmieniła. Wciąż jest tą samą głupiutką blondynką. Przez całe spotkanie gadała tylko o modzie. Co jest teraz na topie, gdzie są wyprzedaże, jedna wielka nuda. Nie zapytała się co u mnie, jak się czuję albo chociaż co myślę na temat pogody. Nic kurwa. Gadała tylko o sobie. W sumie jak zwykle... Ja tylko siedziałam, wzrok miała wbity w podłogę i przeklinałam ją w myślach. Jedno co mądre powiedziała to, że na następne spotkanie przyprowadzi Patricię. Ohh, jak ja za nią tęsknie. Ona jedna mnie rozumiała, rozumie i zrozumie. Jest nieco pyskata i ma swoje wady, ale ją bardzo kocham jako przyjaciółkę, rzecz jasna.
Dziewczyna siedziała w "salonie" i pisała w swoim notesie. Minął tydzień, a ona jeszcze się nie odezwała. Nawet piśnięcia, nic.
- Hej, hej. - usłyszała. Willow przeszedł dreszcz na myśl, że to Louis. Jej serce szybciej zaczęło bić, jakby chciało wyjść z klatki piersiowej. Powoli zamknęła zeszyt i już chciała wstać, ale dłoń na jej ramieniu ją zatrzymała. Podniosła wzrok i zobaczyła blondyna z ciemnymi odrostami. To nie był Louis. - Jestem Niall, a ty? Jesteś nowa, prawda?
Dziewczyna niepewnie pokiwała głową. Spojrzała w jego niebieskie jak morze oczy, a on spojrzał w jej zielone kocie oczy. Obaj się rozpłynęli.
Po chwili chłopak usiadł koło niej. - Co robisz? - pokazała mu notes i długopis. - Jak masz na imię?
Nie odpowiedziała.
- Czemu nic nie mówisz?
Poruszyła ramionami.
- Boisz się mnie?
To pytanie ją zaskoczyło. Oczywiście, że nie. No może trochę, bo go nie zna. Nie wie kto to jest, kim jest, co tu robi. Zna tylko imię. Niall wydawał się miły, bardzo miły. Chyba może mu zaufać?
Potrząsnęła głową.
- Pomogę ci.
Willow popatrzyła na niego i zmarszczyła brwi.
- Wiem jak to jest. Obwiniasz cały świat, bo tutaj trafiłaś. Nie wiem dlaczego tutaj jesteś, ale chcę ci pomóc. Ja tutaj jestem, bo mam problemy z odżywianiem. Mam bulimię. Tak, tak, tak to bardziej choroba którą mają dziewczyny. - przełknęła głośno ślinę, przecież ona dlatego tutaj jest. - Ale ciiii... - zaśmiał się. - Gdy tutaj przyszedłem nie miałem nikogo. Pielęgniarki nie opuszczali mnie na krok, dosłownie. Nawet gdy spałem, jedna była w moim pokoju i patrzała na mnie. To było krępujące, ale teraz jest już trochę dobrze. Postaram ci pomóc, musisz mi tylko zaufać.
Wciąż gapiła się na niego, nie zmieniła wyrazu twarzy nawet na moment.
- Ugh, wybacz. Narzucam się, prawda? Chcę, żebyś mi zaufała, a mnie nawet nie znasz. Może ci trochę o sobie opowiem, co?
To nawet nie był taki zły pomysł. Willow lekko się uśmiechnęła.
- Więc tak, jestem Niall, ale to już wiesz. Urodziłem się w Irlandii dokładniej to w Mullingar. Pierwszy raz zafarbowałem włosy gdy miałem 12 lat na blond. Spodobało mi się to i farbuję cały czas, widzisz? - wskazał na swoje włosy. - Kocham piłkę nożną i golfa. Moją pasją jest muzyka. Umiem grać na gitarze, nawet bardzo dobrze i umiem śpiewać. Nie, to żebym się przechwalał. - machnął ręką i puścił do niej oczko. - Chodziłem do szkoły dla chłopców, dziwne co nie. Kłopoty z odżywianiem zaczęły się gdy skończyłem 15 lat, czyli 4 lata temu. Wszystko co zjadłem, ummm.... no wiesz, zwracałem.... Chciałem mieć doskonałą figurę, baba ze mnie, wiem, więc tak robiłem, ale mama mnie przyłapała. - to dokładnie jak ja, pomyślała. - Zaniepokoiła się, bo zobaczyła też moje ciało. Byłem chodzącym wieszakiem. Nie umiałem przestać tego nie robić, chociaż jej to obiecałem. Gdy po raz drugi mnie przyłapała wysłała mnie tutaj. Sądziła, że mi pomogą i racja. Czuję się o wiele lepiej niż przedtem. Jedyna osoba która mnie wspierała i wspiera nadal to Liam. On jest moim najlepszym przyjacielem pod słońcem, ale ostatnio go tu nie ma...- Willow musnęła palcami jego dłoń i uśmiechnęła się pocieszająco.
Było jej go żal. Dobrze wiedziała, przez co przechodził. Coś w jej sercu pękło, nie wiedziała jak zareagować. Też chciała o sobie opowiedzieć, ale czy to nie za wcześnie. Zazwyczaj jak zaczęła się otwierać na ludzi ktoś musiał ją skrzywdzić. Była naiwna i nie mogła nic z tym zrobić.
Poznałam dzisiaj Nialla, fajny gościu. Choruje na to samo co ja, dlaczego nie mogę być z nim w pokoju? No dlaczego? On ni z jabłka ni z pietruszki zaoferował mi pomoc. Czy to nie jest miłe? Ale nie wiem czy mogę mu zaufać, po prostu się boję. Boję się, że mnie zrani jak inni. Mam lekkie problemy z zaufaniem... Powiedział, że będzie mnie wspierał, mimo iż on nawet mnie nie zna. Nie wie jak mam na imię, co tu robię, jak się tu znalazłam... To wspaniałe, prawda? Opowiedział mi swoją historię, zaufał mi, to czemu ja nie mogę spróbować? Jutro się nie spotkamy, bo mam jakieś tam badania, ugh. Cieszę się, że nie zobaczył moich bandaży. Miałam sweterek, więc nie było tak źle. To dzieje się zbyt szybko, nieprawdaż? Zbyt szybko, ale nie narzekam. Choć przez chwilę zapomniałam o smutkach... Zastanawia mnie gdzie Louis, jest twardo po 8, a go nie ma. Dziwne.
Willow podskoczyła gdy usłyszała krzyki za drzwiami, rozbijające się szyby. Czekaj, co? Zerwała się szybko na równe nogi i podeszła do drzwi. Lekko je uchyliła i wyjrzała. Zobaczyła Louisa rzucającego wszystkie rzeczy. Szafki, stołki, wazony... Cały personel próbował go uspokoić, ale na nic. Nie dał do siebie podejść, wymachiwał rękami, a w jego oczach pojawiła się złość. Wszyscy powychodzili z pokojów i przyglądali się zszokowani.
[1] ''Jestem Louis, a ty?''
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
1 dzień, dziennik Willow Jenks.
Siedzę teraz na łóżku, w psychiatryku. Tak wiem, strasznie to brzmi. Nigdy nie sądziłam że tu trafię, ale proszę. Dali mi ten zeszyt, aby pisać o swoich uczuciach i o innych bzdurach, bo jestem zamknięta w sobie. Żałosne, nie? Jestem tu dzień, a oni ode mnie oczekują że będę rozmawiać. Ciekawe kto to będzie czytał? Oni? Pfff... nie sądzę żeby mieli czas. Są zajęci 'pilnowaniem' nas. No ale cóż, dali to piszę. Przynajmniej się nie nudzę. Pewnie ciekawi cię dlaczego tutaj jestem? Hmm.. pewnie dlatego, że wszystko co zjem, zwymiotuję. I nie umiem przestać robić sobie krzywdy. Nie raz brałam żyletkę, nóż, wszystko co ostre i przykładałam do mojego ciała. Ale czy to jest powód zamykania mnie tutaj? Raczej nie. Słyszę jakieś głosy za drzwiami. Współlokator? Nie dzięki. Dobrze mi samej.
Puk! Puk!
Do pokoju weszła kobieta, ubrana w różową sukienkę. Chyba służbową. Miała brązowe włosy upięte w niskiego koka. Za nią wszedł chłopak z potarganymi włosami. Miał na sobie białą koszulkę w czerwone paski i szelki. Jego beżowe rurki dobrze eksponowały nogi. Przez ramię miał przerzuconą torbę. Czy to gej? Zabierzcie mnie stąd.
- Willow, to Louis i będzie z tobą dzielił pokój. - powiedziała pani Parker, bo tak się nazywała. - Bądź dla niego miła, dobrze? - I wyszła. Louis lekko się uśmiechnął w stronę dziewczyny i położył torbę koło łóżka, zanim się na nim położył. Willow z niesmakiem spojrzała na niego i wróciła do pisania.
Matko boska, kto to jest? Nie potrzebuję pedałów w MOIM pokoju. Niech idzie skąd przyszedł, chcę tu być sama. Czy to tak dużo to zrozumienia? Osobo, która to czytasz, wiedz że oceniam ludzi od razu i nie mam zamiaru tego zdania zmieniać. I wiedz że już tego Lou, czy jak mu tam, nie lubię i nie polubię.
Chłopak zdjął koszulkę wraz z szelkami, pokazując przy tym swoją klatę. Willow siedziała skrzywiona, wpatrując się w jego ciało. Na nadgarstkach miał bandaże, które były lekko zakrwawione. Pod nimi można było zauważyć nacięcia. Gdy to zobaczyła natychmiast odwróciła wzrok.
On się ciął. Pewnie dlatego tu jest. Ale wytłumacz mi jedno, okej? Dlaczego jak człowiek się potnie od razu trafia tutaj? Ja trafiłam tutaj z dwóch powodów, już ci mówiłam.
Louis leżał na swoim łóżku, już przebrany w nocną koszulę w odcieniu niebieskim, tak samo jak spodnie. Wpatrywał się raz na sufit, raz na swoje ręce. Czasami ukradkiem przenosił wzrok w Willow, która spała jak aniołek.
4 dzień, dziennik Willow Jenks
Polubiłam pisanie tutaj, serio. Tak więc, hmm.. gdy coś jem, jestem pod nadzorem jakiś pań i nie spuszczają ze mnie wzroku dopóki nie przełknę jedzenia. Trochę to krępujące, ale cóż. Dowiedziałam się, że Lou ma problemy ze złością czy coś. Tylko jedno mnie dziwi, dlaczego on jest ze mną w pokoju? Z malutką dziewczyną, która jest chudziutka jak szczypiorek? Nie to że się boję, ale... tak boję się. Nie wiem do czego jest zdolny, tacy ludzie szybko się wkurzają, nie? Nie wiem, tylko nie chcę go w moim pokoju. Jeszcze mi cały pokój rozwali, a mnie zabije. Dramatyzuję, co nie? Ugh...
- Um.. Hej. - usłyszała za sobą głos. - Jestem Louis, a ty?
Chłopak usiadł naprzeciwko niej na krześle. Willow uniosła wzrok spod zeszytu. Natrafiła na jego niebieskie tęczówki. Już miał coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji.
- Panienko Jenks, masz gości.
Wbiła wzrok w notatnik. Ona, gości? Nareszcie ktoś sobie o niej przypomniał.
Minęły 4 dni odkąd tu jest. A 6 odkąd matka zadzwoniła na pogotowie, bo znalazła ją w łazience głową w kiblu. Leżała dwa dni w szpitalu, jej stan nie był dobry ani też zły. Lekarze skierowali ją do psychiatryka, ponieważ to trwa od paru lat. Anne, matka Willow, o mało zawału nie dostała, gdy się o tym dowiedziała. Nie mogła uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważyła. Tak samo jak cięcia, ale to już inna sprawa.
Leniwie podeszła do drzwi, spojrzała na mężczyznę, który był o krok za nią. Pokierował ją do gabinetu, gdzie za biurkiem siedziała pani w okularach, piła kawę i czytała magazyn o modzie.
- O MÓJ BOŻE!!!! WILLOW!!! - zapiszczała blondynka, która siedziała na krześle obok drzwi. Willow mogła przyznać bez kłamania, że jej nie zauważyła.
Od autorki: Uff.. nareszcie się zabrałam za pisanie. I jak? Moim zdaniem trochę go zepsułam, nie tak miał wyjść wg. ale cóż, nie chcę już go zmieniać. Mam nadzieję że spodoba wam się fabuła i obiecuję będą dłuższe.
Siedzę teraz na łóżku, w psychiatryku. Tak wiem, strasznie to brzmi. Nigdy nie sądziłam że tu trafię, ale proszę. Dali mi ten zeszyt, aby pisać o swoich uczuciach i o innych bzdurach, bo jestem zamknięta w sobie. Żałosne, nie? Jestem tu dzień, a oni ode mnie oczekują że będę rozmawiać. Ciekawe kto to będzie czytał? Oni? Pfff... nie sądzę żeby mieli czas. Są zajęci 'pilnowaniem' nas. No ale cóż, dali to piszę. Przynajmniej się nie nudzę. Pewnie ciekawi cię dlaczego tutaj jestem? Hmm.. pewnie dlatego, że wszystko co zjem, zwymiotuję. I nie umiem przestać robić sobie krzywdy. Nie raz brałam żyletkę, nóż, wszystko co ostre i przykładałam do mojego ciała. Ale czy to jest powód zamykania mnie tutaj? Raczej nie. Słyszę jakieś głosy za drzwiami. Współlokator? Nie dzięki. Dobrze mi samej.
Puk! Puk!
Do pokoju weszła kobieta, ubrana w różową sukienkę. Chyba służbową. Miała brązowe włosy upięte w niskiego koka. Za nią wszedł chłopak z potarganymi włosami. Miał na sobie białą koszulkę w czerwone paski i szelki. Jego beżowe rurki dobrze eksponowały nogi. Przez ramię miał przerzuconą torbę. Czy to gej? Zabierzcie mnie stąd.
- Willow, to Louis i będzie z tobą dzielił pokój. - powiedziała pani Parker, bo tak się nazywała. - Bądź dla niego miła, dobrze? - I wyszła. Louis lekko się uśmiechnął w stronę dziewczyny i położył torbę koło łóżka, zanim się na nim położył. Willow z niesmakiem spojrzała na niego i wróciła do pisania.
Matko boska, kto to jest? Nie potrzebuję pedałów w MOIM pokoju. Niech idzie skąd przyszedł, chcę tu być sama. Czy to tak dużo to zrozumienia? Osobo, która to czytasz, wiedz że oceniam ludzi od razu i nie mam zamiaru tego zdania zmieniać. I wiedz że już tego Lou, czy jak mu tam, nie lubię i nie polubię.
Chłopak zdjął koszulkę wraz z szelkami, pokazując przy tym swoją klatę. Willow siedziała skrzywiona, wpatrując się w jego ciało. Na nadgarstkach miał bandaże, które były lekko zakrwawione. Pod nimi można było zauważyć nacięcia. Gdy to zobaczyła natychmiast odwróciła wzrok.
On się ciął. Pewnie dlatego tu jest. Ale wytłumacz mi jedno, okej? Dlaczego jak człowiek się potnie od razu trafia tutaj? Ja trafiłam tutaj z dwóch powodów, już ci mówiłam.
Louis leżał na swoim łóżku, już przebrany w nocną koszulę w odcieniu niebieskim, tak samo jak spodnie. Wpatrywał się raz na sufit, raz na swoje ręce. Czasami ukradkiem przenosił wzrok w Willow, która spała jak aniołek.
4 dzień, dziennik Willow Jenks
Polubiłam pisanie tutaj, serio. Tak więc, hmm.. gdy coś jem, jestem pod nadzorem jakiś pań i nie spuszczają ze mnie wzroku dopóki nie przełknę jedzenia. Trochę to krępujące, ale cóż. Dowiedziałam się, że Lou ma problemy ze złością czy coś. Tylko jedno mnie dziwi, dlaczego on jest ze mną w pokoju? Z malutką dziewczyną, która jest chudziutka jak szczypiorek? Nie to że się boję, ale... tak boję się. Nie wiem do czego jest zdolny, tacy ludzie szybko się wkurzają, nie? Nie wiem, tylko nie chcę go w moim pokoju. Jeszcze mi cały pokój rozwali, a mnie zabije. Dramatyzuję, co nie? Ugh...
- Um.. Hej. - usłyszała za sobą głos. - Jestem Louis, a ty?
Chłopak usiadł naprzeciwko niej na krześle. Willow uniosła wzrok spod zeszytu. Natrafiła na jego niebieskie tęczówki. Już miał coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji.
- Panienko Jenks, masz gości.
Wbiła wzrok w notatnik. Ona, gości? Nareszcie ktoś sobie o niej przypomniał.
Minęły 4 dni odkąd tu jest. A 6 odkąd matka zadzwoniła na pogotowie, bo znalazła ją w łazience głową w kiblu. Leżała dwa dni w szpitalu, jej stan nie był dobry ani też zły. Lekarze skierowali ją do psychiatryka, ponieważ to trwa od paru lat. Anne, matka Willow, o mało zawału nie dostała, gdy się o tym dowiedziała. Nie mogła uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważyła. Tak samo jak cięcia, ale to już inna sprawa.
Leniwie podeszła do drzwi, spojrzała na mężczyznę, który był o krok za nią. Pokierował ją do gabinetu, gdzie za biurkiem siedziała pani w okularach, piła kawę i czytała magazyn o modzie.
- O MÓJ BOŻE!!!! WILLOW!!! - zapiszczała blondynka, która siedziała na krześle obok drzwi. Willow mogła przyznać bez kłamania, że jej nie zauważyła.
Od autorki: Uff.. nareszcie się zabrałam za pisanie. I jak? Moim zdaniem trochę go zepsułam, nie tak miał wyjść wg. ale cóż, nie chcę już go zmieniać. Mam nadzieję że spodoba wam się fabuła i obiecuję będą dłuższe.
I'm normal, okay?
sobota, 17 sierpnia 2013
Tytuł: I'm normal, okay? (Jestem normalna, okej?)
Opis: Willow ma problemy z odżywianiem, a Louis ze swoją złością, więc lądują w psychiatryku. Czy pomogą sobie nawzajem? A może raczej znienawidzą?
AU - alternatywna rzeczywistość, One Direction nie istnieje, (House of Anubis też)
Postacie główne: Louis Tomlinson i Willow Jenks
Postacie drugoplanowe: Liam Payne, Niall Horan, Harry Styles, Zayn Malik, Amber Milington, Patricia Williamson i inni...
Ostrzeżenia: Mogą pojawiać się treści homoseksualne, przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność.
Miejsce akcji: Wielka Brytania, Doncaster
Subskrybuj:
Posty (Atom)